1990/1991: Zawisza - Stal Mielec

Trener: Lech Szymonowicz.
Kierownik drużyny: Krzysztof Drzewiecki.

Lech Szymonowicz

2 - 0 (1 - 0)

Trener: Marian Kosiński.
Kierownik drużyny: Edward Kieżel.

Krzysztof Arndt 14-wol

Mariusz Modracki 88

1-0

2-0

Relację z meczu w „Przeglądzie Sportowym” napisał Maciej Polkowski, który jako przedstawiciel gazety wręczył kibicom Zawiszy puchar za wygranie „Ligi Stadionów”. Dziennikarz nie pozostawił przysłowiowej „suchej nitki” na zawodnikach obu drużyn, którzy uraczyli widzów miernym widowiskiem. Red. Polkowski w części relacji pisał: „Trzeba zresztą przyznać ze smutkiem, że gracze obydwu zespołów wnieśli wydatny wkład w systematyczne zaniżanie poziomu sobotniego meczu. W wielu fragmentach byliśmy świadkami bezładnej kopaniny, której żadną miarą nie można nazwać pierwszoligowym futbolem. Doprawdy ciężko zrozumieć, dlaczego ludzie mieniący się zawodowcami nie potrafią w ciągu półtorej godziny zaprezentować chociaż kilku szybszych, w miarę poprawnie przeprowadzonych akcji. Większość ma podstawowe kłopoty z operowaniem piłką - nie są zdolni czysto jej przyjąć i skierować dokładnie w zamierzonym kierunku. W takim stanie rzeczy nie gracze piłką, lecz piłka rządzi nimi. Inaczej określając - na murawie króluje przypadek. Żałosna druga połowa zakończyła się jednak pomyślnie dla bydgoszczan. Rezerwowy Radosław Marut zachęcił kolegów do żwawszej akcji. W 87 minucie po kilku (wreszcie) dokładnych podaniach piłka trafiła do Mariusza Modrackiego, a ten trafił do bramki”. Ostatnie zdanie relacji brzmiało: „Mało prawdziwej piłki, mało emocji, mało widzów. Dobrze więc, że chociaż padły dwa gole...”. Tak wyglądało spotkanie okiem red. Polkowskiego, a Zawisza zaczął spotkanie nawet obiecująco. Ruszył z impetem na bramkę rywala i uzyskał przewagę. W 7 minucie po strzale Jacka Kota piłka trafiła w słupek. W 14 minucie ładnym uderzeniem z rzutu wolnego z kilkunastu metrów popisał się Arndt i futbolówka tuż przy słupku wpadła do bramki. Po zdobyciu gola bydgoszczanie stracili zapał do gry, a zdaniem wspomnianego dziennikarza jedynie Arndt starał się dalej. W 28 minucie był nawet bliski podwyższenia wyniku. Przy bramce Modrackiego asystował wprowadzony na boisko Marut. „(...) Kibiców ożywił dopiero... mały kundelek, hasający po murawie. Dobrze, że w pobliżu był syn szefa klubu p. Maciej, który najwidoczniej zna mowę ptaków i zwierząt, bo – w przeciwieństwie do innych – porozumiał się łatwo z czworonogiem...(...)”  –  relacjonowała „Gazeta Pomorska".